Wydarzenia Dzień 22 lutego był dla mnie szczególnym dniem, ponieważ to właśnie wtedy pierwszy raz miałam okazje zobaczyć sztukę w teatrze wrocławskim w przemiłej atmosferze nauczycieli i uczniów z mojej szkoły. Zebraliśmy się przed Ośrodkiem Kultury w Nowej Rudzie o godzinie 13:30. Wszyscy byli uśmiechnięci i ciekawi spektaklu. Następnie przyjechał autobus i zabrał nas do Wrocławia. Po przyjeździe mieliśmy jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia się sztuki i ten czas spędziliśmy w Galerii Dominikańskiej. Gdy była już godzina 18: 20, zwartą grupą poszliśmy do teatur. Teatr Polski znajduje się przy ulicy Świdnickiej 28, aby tam dojść trzeba przejść przez długi tunel, gdzie wywieszone są reklamy spektakli. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami budynku, gdzie nauczyciele rozdawali nam bilety. Kiedy weszłam z grupą do środka zaskoczyło mnie ładnie wyremontowane wnętrze w dobrym stanie. Obsługa była bardzo miła i zaopiekowała się naszymi torbami i kurtkami. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do 19: 00 godziny, co wydawało się wiecznością, bo nie można było się doczekać sztuki, ale opłacało się poczekać, bo rezultat okazał się lepszy niż przepuszczałam. Miejsca mieliśmy na balkonie, co dawało wspaniałą widoczność sceny. Niespodziewanie zgasły światła i zaczął się spektakl pod tytułem "Małe zbrodnie małżeńskie". Reżyserem tego dzieła jest sam Bogdan Tosza, który miał świetny pomysł ukazania nam jednego z problemów małżeńskich, co ujął dobrze w sztuce, w której zagrali znani nam aktorzy. Żonę Lise zagrała Grażyna Krukówna, a w jej męża wcielił się Jerzy Schejbal, którego znamy również z serialu" Nad Rozlewiskiem". Aktorom udało się wspaniale zagrać postaci z problemem małżeńskim, co bardzo ujęło moje serce. Muszę też podkreślić, że sama scenografia była nienaganna. Pani Aleksandra Semenowicz inspirująco ozdobiła pokój małżeństwa. Układ mebli wspaniale grał z wydarzeniami dziejącymi się na scenie. Wskazywał na to na przykład niewygodnego fotela, który musiał oczywiście spełnić swoją funkcję. Jednak niezastąpiona była akcja spektaklu, która pomimo kłopotów dwójki ludzi, potrafiła rozśmieszyć. Również ważne były światła, które w pewnych momentach oświetlały scenę. Nie zabrakło tu też muzyki, która mi się spodobała, choć nie lubię klasyki." Małe zbrodnie małżeńskie" pokazują nam najlepsze rozwiązanie na kryzys w związku. Otóż partner powinien ulec wypadkowi i wrócić do domu z amnezją. Dla partnerki to okazja, aby ulepić z niego idealnego męża. Tylko czy Gilles naprawdę ma zanik pamięci? Co próbuje osiągnąć, zwodząc Lisę? Wbrew pozorom kłamstwa obojga mają za cel uratować, a nie pogrążyć to małżeństwo. O losach tego tajemniczego małżeństwa można się tylko dowiedzieć, poprzez obejrzenie" Małych Zbrodni Małżeńskich", do czego zachęcam. Po skończeniu się sztuki byłam zadowolona z samego faktu bycia w teatrze. Kiedy się pytałam o zdanie koleżanek, to te jedno głośnie odpowiedziały, że to było coś wspaniałego. Ja również nie żałuję, że pojechałam na spektakl, bo bardzo mi się podobał. Do Nowej Rudy wróciliśmy o godzinie 23:00. Na mojej twarzy jednak gościł uśmiech, miałam, co opowiadać rodzinie.
Zuzanna Stocka miłośniczka teatru |